Premier League World

Świat Premier League w możliwie najbardziej przekrzywionym zwierciadle.


Maj 28, 2018

Biednemu zawsze Karius w oczy i Ramos w d*pę.

W sobotę wielka rodzina Ligi Mistrzów miała swoje wielkie święto. Na stadionie w Kijowie rozegrał się finał między Liverpoolem, a Realem Madryt, którego 12 zawodnikiem był Loris Karius.

Karius, nigdy nie będziesz bramkarzem

Kibice Liverpoolu z pewnością mogą być zadowoleni z tego sezonu, szczególnie postawy ich drużyny na europejskim podwórku. Gry w finale nikt się nie spodziewał, jednak zespół Jurgena Kloppa zdecydowanie można uznać za najładniej grający team w tej edycji LM, z niesamowitym Mo Salahem z przodu. Zresztą dowodem tego jest ustanowienie nowego rekordu, jeśli chodzi o zdobyte bramki.
Z kolei Real zaliczył totalną klapę w rozgrywkach krajowych, w których przez większą część sezonu Ronaldo tylko dobrze wyglądał (jego zdaniem oczywiście) na boisku. Jednak sytuacja zupełnie inaczej wyglądała w Champions League, gdzie Real prezentował świetną formę.
Można było się spodziewać widowiska na niesamowitym poziomie, taktycznego, pięknego, widowiskowego święta futbolu. I tak z pewnością by było. Tylko ten Karius…

Karius był obiektem drwin kibiców nie tylko Liverpoolu od wielu miesięcy. Pojawiały się głosy obrony, ze to najbardziej niedoceniany bramkarz w Anglii. Mhm…

Niemiec sprezentował 2 bramki madrytczykom. Benzema z pewnością nie „strzelił” łatwiejszej bramki niż tej na 1:0, a Bale pewnie nigdy nie śmiał się tak po strzelonym golu jak po tym na 3-1. Oczywiście nie przypisujmy wszystkich zasług Lorisowi – Real swoje też zrobił. CUDOWNA bramka Bale’a z pewnością zostanie zapamiętana, możliwe że za nią Walijczyk otrzyma nagrodę Puskasa (trafienie można zobaczyć tutaj). Po drugiej stronie mamy biegającego niczym murzyn za Panem Sadio Mane, który po raz kolejny udowodnił że jest skrzydłowym na najwyższym światowym poziomie, a słowo „presja” nie występuje w jego słowniku. Jednak tak jak Wisła w sezonie 2009/2010, Liverpool też miał swojego Mariusza Jopa. Karius, za co im to zrobiłeś…

Również należy skrytykować tego pieprzonego zwierzaka, chama i prostaka, jakim jest Sergio Ramos. Nie po raz pierwszy pokazał swoje chamskie oblicze. W pierwszej połowie świetnym rzutem, niczym z wrestlingu, wyeliminował Salaha z meczu, a konkretniej jego bark. Z kolei kilka minut przed pierwszą bramką Karius poczuł łokieć Ramosa na swojej twarzy. Niektórzy uważają, że to właśnie w tym momencie Karius stał się zawodnikiem Królewskich, jednak nie zwalajmy winy na Ramosa. Karius udowodnił, że jest beznadziejnym bramkarzem, przy okazji ośmieszając cały Liverpool i Jurgena Kloppa, który wielokrotnie go bronił. Biedny Liverpool :(