Biednemu zawsze Karius w oczy i Ramos w d*pę.
W sobotę wielka rodzina Ligi Mistrzów miała swoje wielkie święto. Na stadionie w Kijowie rozegrał się finał między Liverpoolem, a Realem Madryt, którego 12 zawodnikiem był Loris Karius.
Kibice Liverpoolu z pewnością mogą być zadowoleni z tego sezonu, szczególnie postawy ich drużyny na europejskim podwórku. Gry w finale nikt się nie spodziewał, jednak zespół Jurgena Kloppa zdecydowanie można uznać za najładniej grający team w tej edycji LM, z niesamowitym Mo Salahem z przodu. Zresztą dowodem tego jest ustanowienie nowego rekordu, jeśli chodzi o zdobyte bramki.
Z kolei Real zaliczył totalną klapę w rozgrywkach krajowych, w których przez większą część sezonu Ronaldo tylko dobrze wyglądał (jego zdaniem oczywiście) na boisku. Jednak sytuacja zupełnie inaczej wyglądała w Champions League, gdzie Real prezentował świetną formę.
Można było się spodziewać widowiska na niesamowitym poziomie, taktycznego, pięknego, widowiskowego święta futbolu. I tak z pewnością by było. Tylko ten Karius…
Karius był obiektem drwin kibiców nie tylko Liverpoolu od wielu miesięcy. Pojawiały się głosy obrony, ze to najbardziej niedoceniany bramkarz w Anglii. Mhm…
Niemiec sprezentował 2 bramki madrytczykom. Benzema z pewnością nie „strzelił” łatwiejszej bramki niż tej na 1:0, a Bale pewnie nigdy nie śmiał się tak po strzelonym golu jak po tym na 3-1. Oczywiście nie przypisujmy wszystkich zasług Lorisowi – Real swoje też zrobił. CUDOWNA bramka Bale’a z pewnością zostanie zapamiętana, możliwe że za nią Walijczyk otrzyma nagrodę Puskasa (trafienie można zobaczyć tutaj). Po drugiej stronie mamy biegającego niczym murzyn za Panem Sadio Mane, który po raz kolejny udowodnił że jest skrzydłowym na najwyższym światowym poziomie, a słowo „presja” nie występuje w jego słowniku. Jednak tak jak Wisła w sezonie 2009/2010, Liverpool też miał swojego Mariusza Jopa. Karius, za co im to zrobiłeś…
Również należy skrytykować tego pieprzonego zwierzaka, chama i prostaka, jakim jest Sergio Ramos. Nie po raz pierwszy pokazał swoje chamskie oblicze. W pierwszej połowie świetnym rzutem, niczym z wrestlingu, wyeliminował Salaha z meczu, a konkretniej jego bark. Z kolei kilka minut przed pierwszą bramką Karius poczuł łokieć Ramosa na swojej twarzy. Niektórzy uważają, że to właśnie w tym momencie Karius stał się zawodnikiem Królewskich, jednak nie zwalajmy winy na Ramosa. Karius udowodnił, że jest beznadziejnym bramkarzem, przy okazji ośmieszając cały Liverpool i Jurgena Kloppa, który wielokrotnie go bronił. Biedny Liverpool
Czy Łukasz Fabiański zyska na spadku Swansea?
Obok West Bromich i Stoke, z Premier League spadło Swansea, w którym pierwszym bramkarzem jest Łukasz Fabiański.
Porażka w ostatniej kolejce 1:2 ze Stoke, po której zwolniono dotychczasowego trenera Carlosa Carvalhala, zwieńczyła sezon walijskiej drużyny. Sezon, który z pewnością zostanie zapamiętany niechlubnie. Klub prezentował się znacznie poniżej oczekiwań, przede wszystkim w meczach wyjazdowych, w których zdobył zaledwie 12 punktów. W Swansea zawodziła kolejny rok defensywa, ale również i ofensywa. Najlepszy strzelec zespołu Jordan Ayew zdobył zaledwie 7 bramek grając w 36 spotkaniach. Ciężko szukać w polu jasnego punktu, jednak między słupkami kolejny raz swoją klasę potwierdził Łukasz Fabiański.
Fabiański, dla którego prawdopodobnie był to ostatni sezon w walijskiej drużynie…
… i nic w tym dziwnego. Co prawda liczba 9 czystych kont nie powala na kolana , to jednak należy wziąć poprawkę na postawę obrony Swansea, która w tym sezonie właściwie nie istniała. Fabiański swoją klasę potwierdzał w kolejnych meczach, prowadząc przez zdecydowaną większość sezonu w klasyfikacji, w której pod uwagę brano liczbę skutecznych interwencji. Finalnie na angielskim podwórku wyprzedził go Jack Butland, na europejskim jeszcze tylko Nicolas z Hellas Verona. Wiele razy Fabiański ratował punkty drużynie, której barwy broni od 2014 roku. Został również wybrany przez kibiców zawodnikiem sezonu, o czym więcej możecie poczytać na Fabiański doceniony przez kibiców.
Ponoć kilka dni po zakończeniu rozgrywek Fabiański poprosił o zgodę na transfer. Możliwe, że to właśnie spadek Swansea będzie swego rodzaju trampoliną dla Łukasza. Jak widać na załączonym obrazku bardzo przeżył on spadek, jednak nie można trwać dalej w marazmie. W Arsenalu głównie brak szczęścia i Arsene Wenger nie pozwoliły mu przebić się do pierwszego składu, w Swansea ma pewne miejsce, jednak jest to klub o zdecydowanie za małych możliwościach jak na umiejętności i ambicje reprezentanta Polski. Mówi się o Napoli, z którego odchodzi Pepe Reina, w którym aklimatyzacja u boku Milika i Zielińskiego byłaby z pewnością ułatwiona. Jego renoma jest znana w Europie, jednak Fabiański jest marką przede wszystkim na Wyspach. Zna warunki i specyfikę Premier League doskonale, żal byłoby wypuszczać go z Anglii. Może Liverpool połasi się w końcu na prawdziwego bramkarza, żeby zastąpić nim Lorisa „Dziurawe Ręce” Kariusa? Nie ulega wątpliwości, że to teraz jest najbardziej odpowiedni moment, na pozostawienie „Łabędzi”. Choć patrząc na ostatnie 2 sezony lepszym określeniem są „brzydkie kaczątka”.